Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Białymstoku potwierdził wykrycie czwartego ogniska pomoru rzekomego drobiu na terenie powiatu białostockiego: dwa ogniska w Topilcu (ferma prowadząca tucz kurcząt brojlerów oraz kury nioski ogólnoużytkowe w chowie przydomowym), jedno w Bojarach (kurczęta brojlery w chowie przydomowym) – wszystkie trzy ogniska w gm. Turośń Kościelna, oraz jedno ognisko w Bohdanie, gm. Dobrzyniewo Duże (kury nioski ogólnoużytkowe w chowie przydomowym). Zgodnie z decyzją władz administracyjnych oraz sanitarno-weterynaryjnych wokół ognisk wytyczono strefę zapowietrzoną i strefę zagrożenia i wdrożono postępowanie wg procedur obowiązujących w zwalczaniu chorób zakaźnych u zwierząt gospodarskich i w chowie fermowym. Wg danych Światowej Organizacji ds. Zdrowia Zwierząt na terenie Europy stwierdzono w 2022 r. 17 ognisk pomoru rzekomego drobiu. Do października 2022 r. ogniska takie potwierdzono w Hiszpanii, Szwajcarii, Szwecji, Norwegii i Rosji; łącznie 7 ognisk. W okresie od października 2022 r. ogniska rzekomego pomoru drobiu stwierdzono w Rosji (7 ognisk), Francji (1 ognisko), Norwegii (1 ognisko) i Szwecji (1 ognisko). Większość ognisk rzekomego pomoru miało miejsce w przydomowym chowie gołębi, także w większej skali (np. 1600 szt. gołębi w gospodarstwie na południowym zachodzie Francji), ale były też przypadki zakażenia kur niosek. Wytwórnia Pasz ForFarmers/Tasomix zapowiedziała podpisanie umowy kupna Wytwórni Pasz Piast; transakcja powinna być sfinalizowana w trzecim kwartale br. Obie wytwórnie mają podobny profil produkcji przy dominującej produkcji pasz dla drobiu (kurczęta brojlery), a dzięki połączeniu zwiększą swoją produkcję do prawie 900 tys. ton gotowych pasz rocznie, w tym także pasz dla trzody chlewnej i bydła. Połączenie ForFarmers/Tasomix oraz Piasta pozwoli znacznie zwiększyć terytorium działania, a także wdrożyć najnowocześniejsze technologie produkcji pasz, zwłaszcza dla drobiu. Należąca do Holendrów ForFarmers działa już na terenie Niderlandów, Belgii, UK i Niemiec i jest jednym z największych producentów pasz w Europie; rocznie produkuje ponad 10 mln ton pasz.
Polski przemysł drobiarski obiegła wczoraj wysoce niepokojąca informacja o stwierdzeniu drugiego ogniska rzekomego pomoru drobiu na fermie w Bojarach, gm. Turośń Kościelna (pow. białostocki). Na fermie znajdowało się ponad 28 tys. szt. kurcząt brojlerów, które decyzją władz administracyjnych i sanitarno-weterynaryjnych zostały zutylizowane. Na fermie zutylizowano również zmagazynowane pasze, ściółkę i postanowiono zdezynfekować wszystkie sprzęty i urządzenia. Wokół fermy wyznaczono strefę zapowietrzenia (obszar o promieniu 3 km) i zagrożenia (obszar o promieniu 10 km) i wprowadzono niezbędne obostrzenia wynikające z przepisów o zwalczaniu z urzędu chorób zakaźnych u drobiu.Służby weterynaryjne prowadzą intensywne prace nad określeniem ewentualnych dróg wniknięcia groźnego wirusa rzekomego pomoru drobiu na kolejną drugą już fermę drobiu w gminie Turośń Kościelna. Ferma w Topilcu, w której pomór rzekomy drobiu został potwierdzony 12 lipca, jest oddalona od fermy w Bojarach o ponad 5 km w linii prostej. Fermy oddziela las i łąki nad rzeką Narwią, natomiast dojazd lokalnymi drogami wynosi ok. 20 km.Dariusz Filianowicz, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Białymstoku apeluje do mieszkańców z wyznaczonych obszarów zagrożenia wokół ferm drobiu w Topilcach i Bojarach, aby ograniczyć przemieszczanie się i unikać przebywania w pobliży zakażonych ferm, co pozwoli zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby.Jeżeli właściciele pozostałych ferm drobiu znajdujących się na zagrożonym obszarze oraz mieszkańcy okolic będą dostosowywać się do wszelkich wymagań i zasad bioasekuracji, to wydaje się wysoce prawdopodobne, że choroba nie będzie się rozprzestrzeniać. Wirus rzekomego pomoru drobiu rozprzestrzenia się drogą kropelkową, co powoduje, że może on być przenoszony na inne miejsca przez ludzi, pasze czy materiał ściółkowy. Czynnikiem rozprzestrzeniającym wirus mogą być także środki transportu, dlatego na granicy obszarów zagrożonych zostały rozłożone maty dezynfekcyjne.Powiatowy Lekarz Weterynarii w Białymstoku poinformował, że służby Inspekcji Weterynaryjnej wspólnie ze specjalistycznymi laboratoriami przeprowadziły kontrolę wszystkich ferm drobiu na obszarach zagrożonych wokół ferm w Toplicach i Bojarach, a także drób w gospodarstwach w chowie przyzagrodowym. Wirus rzekomego pomoru drobiu może być roznoszony również przez dzikie ptactwo.
W poniedziałek 17 lipca z czarnomorskiego portu wypłynął ostatni statek z ukraińskim zbożem na podstawie ubiegłorocznego Porozumienia między ONZ, Rosją, Ukrainą i Turcją, w ramach którego utworzono czarnomorski korytarz humanitarny dla eksportu ukraińskich produktów rolnych, głównie zbóż. Przez czarnomorskie porty możliwe było wyeksportowanie ponad 32 mln ton ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i innych zbóż, głównie do Europy (40%), Azji (30%) i Turcji (13%). Do krajów afrykańskich trafiło 12% ukraińskiego zboża.Porozumienie przestało obowiązywać po wycofaniu się Rosji z wcześniejszych ustaleń. Władze rosyjskie już wcześniej informowały strony tego porozumienia, że są gotowe na zawarcie nowej umowy, ale pod warunkiem dopuszczenia do eksportu rosyjskich towarów, także rolnych. Jak wiadomo, rosyjski eksport jest blokowany przez wprowadzone sankcje.Rosyjskie propozycje kolejnych negocjacji w tej sprawie nie znalazły odzwierciedlenia zarówno ze strony ONZ, Turcji czy Ukrainy, jak i USA. Niemniej strona rosyjska twierdzi, że jeśli tylko rosyjskie propozycje eksportowe zostaną uwzględnione w nowym Porozumieniu, to możliwe jest szybkie zawarcie Porozumienia pozwalającego na eksport ukraińskich produktów rolnych, głównie zbóż, przez czarnomorskie porty.Kontynuacja Porozumienia jest bardzo ważna dla europejskich państw graniczących z Ukrainą (Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria). Jeśli bowiem nie będzie możliwy eksport przez porty czarnomorskie, to do tych krajów wjedzie znaczna ilość ukraińskiego zboża powodując perturbacje na wewnętrznych rynkach rolnych tych krajów, czego byliśmy świadkami wiosną br. Ponadto ciągle brak jest odpowiedniej infrastruktury transportu lądowego w UE gwarantującej przewiezienie, przeładowywanie oraz zmagazynowanie znacznych ilości zboża do portów oraz potencjalnych odbiorców.Europejscy importerzy zboża to głównie Hiszpania i Włochy. Niestety, kraje te nie są zainteresowane budową lądowej infrastruktury transportu ukraińskiego zboża na europejskie rynki, ponieważ od wielu lat korzystały z transportu morskiego poprzez porty czarnomorskie.Niestety, wśród argumentów przedstawianych przez głównych graczy uczestniczących w czarnomorskim eksporcie towarów rolnych giną potrzeby azjatyckich i afrykańskich krajów zmagających się z brakiem zbóż i widmem głodu.
W oparciu o Rozporządzenie wydane 16 listopada 2018 r. przez ukraińskiego Ministra Polityki Rolnej i Żywności władze Ukrainy wprowadziły 13 lipca br. całkowity zakaz importu z terytorium całej Polski jaj wylęgowych, żywego drobiu, w tym także jednodniowych piskląt, oraz produktów i surowców pochodzących z drobiu, w tym świeże mięso drobiowe, z wyjątkiem tych produktów i wyrobów, które na skutek odpowiedniej obróbki termicznej zostały pozbawione czynników (wirusy) wywołujących groźną chorobę, jaką jest rzekomy pomór drobiu NCD.Przypomnijmy, że dzień wcześniej 12 lipca br. polskie władze sanitarno-weterynaryjne na podstawie wyników badań laboratoryjnych PIW-PIB w Puławach potwierdziły wystąpienie ogniska rzekomego pomoru drobiu na fermie kurcząt brojlerów w Topilcu, gm. Turośń Kościelna (pow. białostocki).Decyzja władz ukraińskich zaskoczyła polskich producentów jaj wylęgowych, jednodniowych piskląt i wyrobów drobiarskich nie tylko tym, że została podjęta w bardzo krótkim czasie, dosłownie na następny dzień po potwierdzeniu choroby ND na fermie drobiu w Topilcu, ale także tym, że swym zasięgiem objęła całe terytorium Polski, co nie jest zgodne z ogólnie przyjętymi przepisami obowiązującymi w takich przypadkach. Zakaz importu, jeśli już istnieje potrzeba jego wprowadzenia, powinien obejmować jedynie jaja wylęgowe, jednodniowe pisklęta czy wyroby drobiarskie pochodzące z terenu wokół potwierdzonego ogniska rzekomego pomoru drobiu, dokładnie z terenu pow. białostockiego. Spośród bardzo wielu państw importujących jaja i drób z Polski na razie tylko Ukraina wprowadziła zakaz importu jaj, piskląt i wyrobów drobiarskich.Ponieważ Ukraina jest największym importerem jednodniowych piskląt kurcząt rzeźnych z Polski, których import wynosi nawet kilkadziesiąt milionów rocznie, bezprecedensowa decyzja ukraińskiego ministra rolnictwa spowodowała niewyobrażalne perturbacje wśród polskich producentów jednodniowych piskląt, którzy muszą z dnia na dzień znaleźć nowych odbiorców dla setek tysięcy piskląt mających się wyląc w najbliższych tygodniach, zgodnie z zamówieniami z przeznaczeniem dla ukraińskich ferm. Podobne perturbacje dotyczą także producentów jaj wylęgowych kurcząt rzeźnych.Istnieje obawa, że pospieszna decyzja władz ukraińskich o zakazie importu jaj, piskląt i drobiu z Polski jest swego rodzaju reakcją na postulaty przedstawicieli polskiego przemysłu drobiarskiego, którzy od pewnego czasu domagają się przywrócenia ceł i kontyngentów na eksport mięsa drobiowego z Ukrainy do krajów UE.
Na fermie kurcząt brojlerów w Topielcu, gm. Turośń Kościelna (pow. białostocki) Wojewódzka Inspekcja Weterynaryjna stwierdziła ognisko choroby rzekomy pomór drobiu. Rzekomy pomór drobiu jest groźną chorobą wirusową charakteryzującą się dużą zaraźliwością i śmiertelnością sięgającą nawet do 100 % zakażonych ptaków. Czynnikiem chorobotwórczym jest paramyksowirus ptaków serotypu 1 (APMV-1), zakażającym zarówno ptaki w chowie fermowym, jak i ptaki dzikie. U zakażonych ptaków następują dysfunkcje układu oddechowego, pokarmowego i nerwowego, pojawiają się owrzodzenia i wybroczyny żołądka i jelit, krwawa biegunka, duszności, drżenia mięśni, porażenia nóg i skrzydeł oraz skręt szyi.Choroba jest zwalczana z urzędu. Skutecznym sposobem zapobiegania rzekomemu pomorowi ptaków jest szczepienie, ale nie jest ono obowiązkowe.Ognisko rzekomego pomoru drobiu stwierdzono w Polsce po raz pierwszy od 49 lat. Choroba ta pojawia się cyklicznie w Europie, m.in. w ostatnim czasie stwierdzono zakażenia drobiu rzekomym pomorem drobiu w Austrii, Danii, Francji, Turcji i Mołdawii. Bardzo poważne straty choroba ta wywołała na Cyprze w 2013 r., m.in. trzeba było ubić 25% populacji drobiu, a spożycie mięsa drobiowego spadło o 35%. Wojewódzka Inspekcja Weterynaryjna stara się wyjaśnić, w jaki sposób groźny wirus dostał się na fermę w Topielcu. Decyzją władz administracyjnych wokół fermy wytyczono obszar zapowietrzony (o promieniu 3 km) i obszar zagrożony (o promieniu 10 km). Ze względu na olbrzymie zagrożenie wszystkie ptaki na fermie poddano ubojowi i likwidacji. Zutylizowano również ściółkę i pasze, a kurniki sprzęt poddano czyszczeniu, myciu i rygorystycznej dezynfekcji. Ferma pozostanie przez jakiś czas niezasiedlona.Prawdopodobnie stwierdzenie ogniska rzekomego pomoru drobiu może być powodem do wstrzymania przez niektóre kraje importu mięsa drobiowego z Polski, ale na razie nie zanotowano takich decyzji.
Kanadyjska Agencja Inspekcji Żywności wstrzymała pozwolenie na import produktów drobiarskich z Meksyku oznaczonych certyfikatem „Żywność organiczna”, który ma gwarantować, że surowce drobiarskie użyte do wyrobu tych produktów zostały pozyskane z ferm prowadzących chów drobiu wg zasad obowiązujących dla chowu organicznego. Jak wykazały bowiem badania przeprowadzone przez kanadyjską Inspekcję na meksykańskich fermach, zasady chowu organicznego przyjęte w Meksyku różnią się od tych, jakie obowiązują w Kanadzie.We wnioskach z przeprowadzonej kontroli obie strony przyjęły postanowienie, że import meksykańskiej „Żywności organicznej” zostanie wznowiony z chwilą wdrożenia zasad chowu organicznego na fermach meksykańskich zgodnych z tymi, jakie obowiązują w Kanadzie.Warto podkreślić, że decyzja kanadyjskich władz o zawieszeniu importu meksykańskiej „Żywności organicznej” z udziałem surowców drobiowych pochodzenia organicznego została podjęta zaledwie po pięciu miesiącach od podpisania umowy handlowej między Kanadą i Meksykiem o wzajemnym eksporcie produktów rolnych pochodzenia roślinnego i zwierzęcego jako produktów organicznych. Może to świadczyć o zbyt pośpiesznym procesie przygotowania i podpisania umowy.Powyższy przypadek może być podstawą do szerszej dyskusji nad eksportem produktów rolnych z krajów, w których obowiązujące prawo różni się w zasadniczy sposób od prawa obowiązującego w kraju importera. Nie uwzględnienie tych różnic może bowiem nie tylko wprowadzać w błąd konsumentów, ale także uniemożliwiać konkurowanie na rynku produktom wytwarzanym w kraju importera z produktami pochodzącymi z kraju eksportera. Przestrzeganie bardziej restrykcyjnych norm zmusza również producentów w kraju importera do ponoszenia wyższych kosztów produkcji, co w zasadniczym stopniu pogarsza warunki konkurencji.Niestety, takie wątpliwości pojawiają się wśród producentów rolnych w krajach UE, którzy zobowiązani są unijnymi przepisami do przestrzegania odpowiednich norm, w tym tych dla produkcji organicznej, podczas gdy eksporterzy z krajów poza unijnych nie są zobowiązani do ich przestrzegania.
Prawdopodobnie nie ma takiego drugiego przemysłu, który byłby od wielu lat równie silnie atakowany, jak to dzieje się w przypadku przemysłu drobiarskiego. Różne organizacje, w tym ośrodki naukowe i uniwersyteckie oraz stowarzyszenia obrony praw zwierząt, a także pojedynczy ludzie, rozsiewają w mediach (telewizja, prasa, radio) różne mityczne informacje, których głównym celem jest albo obrona praw ptaków utrzymywanych w fermach do wolnego i pozbawionego cierpienia życia, albo przestrzeganie konsumentów produktów drobiarskich (mięso drobiowe i jaja) przed negatywnym wpływem na zdrowie tychże konsumentów.Do legendarnych mitycznych informacji należy ta, w której konsumenci powinni obawiać się spożywania jaj, jako niezwykle ważnego źródła złego cholesterolu, który istotnie zwiększa ryzyko chorób układu sercowo-płucnego. Ta negatywna legenda o szkodliwości jaj trwa ponad sześćdziesiąt lat i pomimo bardzo wielu przeprowadzonych badań i doświadczeń, że jest błędna i pozbawiona jakiegokolwiek sensu, nadal budzi wśród konsumentów niepokój.Inną mityczną informacją jest ta, zgodnie z którą mięso pochodzące od kurcząt brojlerów zawiera niebezpieczne dla zdrowia hormony wzrostu, w tym także te, które są odpowiedzialne za dojrzewanie organizmu młodych dziewcząt i chłopców. Dowodem na to ma być niezwykle szybki wzrost kurcząt brojlerów, który nie byłby możliwy – wg ludzi święcie przekonanych o tym, w tym także niektórych lekarzy – bez udziału specyficznych hormonów w paszy dla kurcząt brojlerów.Ludzie pracujący w przemyśle drobiarskim z pewnością podaliby jeszcze wiele takich mitycznych informacji mających zniechęcić konsumentów do spożywania wysokowartościowych i zdrowych produktów drobiarskich, jakimi są mięso drobiowe i jaja.Jednym z najnowszych mitów jest nagłośniona przez media sprawa nagłych upadków kotów, których przyczyną ma być wysoce zjadliwy wirus H5N1 grypy ptaków znajdujący się w surowym mięsie drobiowym. Niestety, wg Komunikatu podanego kilka dni temu przez GLW znaleźli się w Polsce dziennikarze, którzy postanowili „potwierdzić” ten fakt, podsuwając do badań próbki mięsa drobiowego pochodzące z niewiadomego źródła. Nie wiadomo do końca, czemu miała służyć ta manipulacja, ale z pewnością nie do uspokojenia obaw ogromnej rzeszy ludzi utrzymujących w swoich domach koty.
Naukowcy wycofują się z wcześniejszych sugestii, że to podawane kotom surowe mięso drobiowe było źródłem zakażenia kotów wirusem H5N1 grypy ptaków, następnie ich choroby i upadków. W trakcie konferencji prasowej w MRiRW znany wirusolog stwierdził, że w przeprowadzonych w jego laboratorium badaniach nie wykazano, że zakażanie się kotów wirusem grypy ptaków następuje poprzez zjadanie surowego mięsa drobiowego, a podawane w mediach opinie są swoistą nadinterpretacją. Wirusolog powiedział, że sugerowana przez media droga zakażenia się kotów poprzez skażone wirusami mięso drobiowe pochodzące z polskiego drobiu jest po prostu nieprawdą.Znany naukowiec z innego uniwersytetu dodał, że chociaż sprawa zakażeń kotów jest poważna, to należy tonować radykalne stwierdzenia podawane w mediach, że mamy do czynienia z epidemią grypy ptaków u polskich kotów.Właściciele kotów obawiają się radykalizacji postępowania ze strony władz sanitarno-weterynaryjnych i administracyjnych, które w sytuacji ogłoszenia epidemii grypy ptaków wśród kotów mogłyby wprowadzić podobne rozwiązania jak w przypadku zwalczania rozprzestrzeniania się wirusów grypy ptaków. Zaniepokojeni ograniczają kontakty swoich kotów ze środowiskiem zewnętrznym, m.in. z lecznicami zwierząt.O możliwości wprowadzenia takiego postępowania skłaniają ogłoszone przez GIS zalecenia zamykania kotów w celu ograniczenia kontaktów kotów ze środowiskiem oraz stosowanie metod powszechnie uważanych za metody bioasekuracyjne (czyszczenie obuwia, zmiana odzieży, mycie i dezynfekcja kotów wychodzących na zewnątrz budynków, unikanie kontaktów kotów z odchodami dzikich ptaków itp.). Natomiast wycofanie z diety dla kotów surowego mięsa, zwłaszcza drobiowego, jest jak najbardziej wskazane. Znacznie większym problemem są koty żyjące wolno poza domami, które właściwie nie są objęte żadnym regularnym nadzorem. Chociaż, ja na razie, brak jest informacji o zakażenia i upadkach wśród tych kotów.Prowadzone są dalsze badania w kierunku ustalenia bezpośredniego źródła pochodzenia wirusów H5N1 wyizolowanych od zakażonych kotów. Wyniki sekwencjonowania genomu wyizolowanych wirusów wskazują na znaczne podobieństwo do wirusów wyizolowanych od zakażonego grypą ptaków bociana z Małopolski, natomiast nie potwierdzają podobieństwa do wirusów wyizolowanych od zakażonych mew.
W Polsce jedna z gazet opublikowała w ostatnich dniach artykuły, w których powołując się na wyniki badań przeprowadzonych u kilkudziesięciu padłych kotów przez wyspecjalizowane laboratoria wirusologiczne w Warszawie, Gdańsku i Krakowie stwierdza, że prawdopodobną przyczyną upadków niektórych z poddanych badaniom kotów mogły być wirusy grypy ptaków H5N1, których zarówno fragmenty, jak i całe wirusy wykryto u niektórych z badanych kotów.Ponieważ w trakcie przeprowadzonych wywiadów środowiskowych wśród właścicieli kilku padłych kotów dowiedziano się, że padłe koty były karmione m.in. surowym świeżym mięsem drobiowym, naukowcy zasugerowali, że być może to właśnie surowe mięso drobiowe mogło być źródłem wirusów grypy ptaków H5N1, które spowodowały najpierw zakażenie i chorobę, a następnie śmierć kilkunastu kotów.Faktycznie obecność wirusów H5N1 wykryto w jednej z pięciu przesłanych do badań próbek mięsa drobiowego, którym wg właścicieli kotów karmiono je, co skłoniło naukowców do postawienia hipotezy, że prawdopodobną drogą transmisji wirusów mógł być podawany kotom pokarm w postaci surowego mięsa drobiowego. W oparciu o tę hipotezę jeden z naukowców zasugerował potrzebę rozszerzenia obowiązkowych badań mięsa drobiowego przez Inspekcję Weterynaryjna w kierunku obecności wirusów grypy ptaków H5N1. Badanie takie mogłoby mieć rzeczywiście uzasadnienie wyłącznie do tych przypadków, kiedy spożywane byłoby surowe mięso drobiowe, co jest – wydaje się – bardzo mało prawdopodobne w przypadku ludzi.Ponieważ wiadomości gazety dotarły m.in. poprzez portale społecznościowe do szerokiego grona konsumentów, zarówno GLW, jak i GIS wydały komunikaty zawierające zalecenia dla właścicieli kotów, jak i dodatkowe wyjaśnienia o znikomym zagrożeniu dla zdrowia ludzi ze strony wirusów grypy ptaków, jeśli tylko są przestrzegane podstawowe zasady higieny. W tym kontekście wydaje się uzasadnione, także z innych powodów obejmujących bezpieczeństwo i higienę pożywienia podawanego zwierzętom towarzyszącym (koty, psy in.), aby bezwzględnie wykluczyć z diety surowe mięso i produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego niepoddane żadnej obróbce termicznej.Ponieważ w żadnym przypadku (doniesienia gazety, informacje naukowców w mediach społecznościowych, komunikaty GIW i GIS) nie podano nazwy producenta przebadanych próbek mięsa drobiowego podawanego padłym kotom poza informacją, że mięso zostało zakupione w sklepach na terenie Polski, nie można całkowicie wykluczyć, że wątpliwe surowe mięso drobiowe pochodziło z importu. W ostatnich miesiącach bowiem zaimportowano do Polski mięso drobiowe z Ukrainy, Niemiec, Niderlandów, Włoch, Francji i wielu innych krajów, gdzie notowane są ogniska grypy ptaków.
W kwietniu br. przypadła 5 rocznica amerykańsko-japońskiego porozumienia handlowego, w ramach którego Japonia zaimportowała w 2022 r. produkty drobiarskie (mięso drobiowe, jaja i przetwory z jaj) o wartości ogółem 75 mln USD. Japonia zajmuje 14 miejsce wśród krajów importujących produkty drobiowe z USA. Udział amerykańskiego eksportu mięsa drobiowego stanowi zaledwie 1% ogółem importowanego mięsa drobiowego przez Japonię, natomiast w przypadku jaj i przetworów jajecznych udział ten wynosi 24%. Konsumpcja mięsa drobiowego wzrasta w Japonii w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci. Ponad 40% spożywanego w Japonii mięsa drobiowego (świeże i mrożone) pochodzi z importu, głównie z krajów, które oferują tanie produkty drobiarskie (Brazylia, Tajlandia i Chiny).Największy udział w japońskim imporcie amerykańskich produktów drobiowych mają mrożone nogi kurcząt brojlerów (ok. 30%). Wzrasta też import mięsa z indyków, które staje się coraz popularniejszym produktem na japońskich stołach, ale ciągle jest to niewielki import.Znaczące miejsce w japońskim imporcie produktów drobiarskich z USA zajmują przetwory z jaj. Największy udział (ok. 30%) zajmują płynne żółtka jaj, następnie białko jaj (ok. 16%), żółtka jaj w proszku (ok. 12%) oraz całe jaja w proszku (prawie 9%).GIW przekazał w ubiegłym tygodniu do Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt deklarację o tym, że z dn. 25 czerwca br. Polska jest krajem wolnym od wysoce zjadliwej grypy ptaków. O złożeniu deklaracji GIW poinformował także władze wszystkich krajów, które wstrzymały z powodu grypy ptaków import wyrobów drobiarskich z Polski. Nadal światowe rynki drobiarskie z niepokojem spoglądają na Brazylię, a właściwie na sytuację zdrowotną drobiu w chowie fermowym. Specjaliści ds. zdrowia drobiu i bioasekuracji wskazują na możliwą drogę rozprzestrzeniania się wirusów grypy ptaków, jaka najczęściej miała miejsce w wielu krajach na całym świecie. Najpierw znajdowano padłe dzikie ptaki zakażone wirusami grypy ptaków, następnie stwierdzano ogniska grypy ptaków u drobiu w chowie przyzagrodowym, a potem na przemysłowych fermach drobiu. W przypadku Brazylii pierwsze dwa ogniwa łańcucha zakażeń mają już miejsce (dzikie ptaki, drób w chowie przyzagrodowym).Czy niezwykle restrykcyjne przestrzeganie procedur bioasekuracji na brazylijskich fermach drobiu pozwoli uniknąć zakażeń grypą ptaków drobiu w fermach i wynikających z tego konsekwencji, zwłaszcza dla międzynarodowego handlu mięsem drobiowym i jajami? Przypuszcza się, że najbliższe miesiące, może tygodnie, rozstrzygną te wątpliwości…