Od dłuższego czasu w mediach przewija się dyskusja nad możliwością poprawy warunków dobrostanu kur niosek poprzez uwolnienie ich z chowu klatkowego, najlepiej całkowicie przechodząc na chów bezklatkowy na ściółce na fermach wyposażonych dodatkowo w wybiegi. Chociaż producenci baterii i klatek dla kur poczynili ogromne postępy w ich konstrukcji zwiększając swobodę kur w przejawianiu ich naturalnych zachowań, to obrońcy praw zwierząt są nadal niezadowoleni ze zbyt wolno postępującego procesu całkowitego uwolnienia kur niosek z klatkowej niewoli. Poczynania aktywistów bezklatkowego chowu kur, prawdopodobnie pod wpływem środków masowego przekazu i mediów, także społecznościowych, wsparły sieci handlowe i firmy HoReCa. Niektóre z nich postanowiły całkowicie wycofać się ze sprzedaży jaj produkowanych przez kury w klatkach. Niestety, koszty produkcji jaj w systemie bezklatkowego chowu kur są wyższe, a tym samym cena sprzedaży takich jaj jest wyższa. Klienci, w sytuacji spadającej siły nabywczej ich portfela z powodu wysokiej inflacji i gwałtownie rosnących cen żywności, z coraz większą uwagą szukają tańszej żywności; kupują tańsze jaja z tradycyjnego (sic!) klatkowego chowu kur, a nie z chowu bezklatkowego. Tym samym producenci jaj w fermach z bezklatkowym chowem kur mają coraz większe problemy z uzyskaniem takiej marży, która pozwoli im na dalszą kontynuację produkcji.Spadającej sprzedaży drogiej żywności próbują zapobiec rządy niektórych europejskich krajów domagając się od sieci handlowych, a także od producentów, rezygnacji z dotychczasowej wysokiej marży. To powoduje wątpliwości wśród producentów jaj, czy dalsza rezygnacja z klatkowego chowu kur niosek i inwestowanie w ich bezklatkowy chów ma uzasadnienie

Nadal w chowie kurcząt brojlerów notowana jest stosunkowo dobra opłacalność produkcji, chociaż średnia miesięczna cena skupu żywca kurcząt spadła od marca br. o prawie 10%. O tej dobrej opłacalności w dużej mierze decyduje stosunkowo niska cena sprzedaży pasz, głównie z powodu rekordowo niskiej ceny skupu zbóż.Niestety, utrzymujący się od maja br. spadek cen sprzedaży tuszek i elementów mięsa drobiowego z kurcząt powinien skłaniać producentów kurcząt brojlerów do ostrożnego zwiększania produkcji w oczekiwaniu dalszego utrzymywania się dotychczasowej opłacalności. Analitycy rynku drobiarskiego coraz wyraźniej zapowiadają spadek cen skupu kurcząt brojlerów w czwartym kwartale br. i pierwszej połowie 2024 r., co przy ewentualnych wzrostach cen skupu zbóż, a co za tym idzie, wzroście cen sprzedaży pasz może pogorszyć dotychczasowy wskaźnik opłacalności produkcji.Utrzymywaniu się dobrej opłacalności produkcji kurcząt brojlerów sprzyja także utrzymujący się w UE stosunkowo dobry popyt na mięso drobiowe, a tym samym wysoki eksport mięsa drobiowego z Polski na rynki unijne. Niestety, względy polityczne mogą decydować w sprawie utrzymania, a nawet zwiększenia, bezcłowego importu taniego mięsa drobiowego z Ukrainy, co będzie zwiększało konkurencyjność w stosunku do eksportu mięsa drobiowego z Polski na unijne rynki i sprzyjało obniżce cen mięsa drobiowego w eksporcie z Polski.Do zachowania ostrożności przy planowaniu zwiększenia produkcji kurcząt brojlerów w Polsce powinna również skłaniać informacja firm badających stan zadłużenia firm drobiarskich, prowadzących skup kurcząt brojlerów. Wprawdzie nie notuje się zwiększenia zadłużenia producentów kurcząt brojlerów, ale niepokojąco wzrasta zadłużenie przedsiębiorstw zajmujących się przetwarzaniem mięsa drobiowego.Nadal firmy te chcąc utrzymać się na rynku chętnie kupują żywiec drobiowy, ale w sytuacji pogarszającej się płynności finansowej i braku środków do podtrzymywania produkcji część z tych firm może wstrzymać produkcję, co z kolei może negatywnie odbić się na terminowości zapłaty za skupowany żywiec. 

Potwierdzają się doniesienia prasowe z Brukseli. Władze Komisji Europejskiej poinformowały ostatnio, że nie będą dążyły do wprowadzenia za wszelką cenę metodami administracyjnymi przymusowej likwidacji klatkowego chowu kur niosek, a przynajmniej nie będą dążyły do całkowitej likwidacji tego systemu utrzymywania kur niosek.Utopijna wizja wyłącznie bezklatkowego chowu kur niosek w krótkim czasie doprowadziłaby do wzrostu kosztów produkcji jaj, zwiększenia inflacji, naruszenia bezpieczeństwa żywnościowego w wielu krajach, w tym pozbawienia setek milionów ludzi dostępu do wysokowartościowego i stosunkowo taniego źródła białka, niezbędnego zarówno dla zachowania zdrowia i wysokiej efektywności układu odpornościowego, ale także niezbędnego dla rozwoju intelektualnego i fizycznego dzieci i młodzieży oraz zachowania sprawności zdrowotnej przez osoby starsze. Szczegółowe badania dowodzą ponadto, że bezklatkowy chów kur niosek wpływa negatywnie na ochronę środowiska poprzez wzrost tzw. śladu węglowego.Za podjęciem decyzji o powstrzymaniu presji na rezygnację z klatkowego chowu kur niosek przemawia również ogromny wysiłek producentów sprzętu do ferm produkujących jaj, dzięki któremu wprowadzono szereg takich rozwiązań, które pozytywnie wpływają na polepszenie dobrostanu kur niosek. Obecnie proponowane i stosowane rozwiązania w niczym nie przypominają dawnych ciasnych i niewygodnych klatek, uniemożliwiających naturalne zachowywanie się kur niosek.Prawdopodobnie przynajmniej część sieci handlowych i firm HoReCa zdecyduje się na odejście od restrykcyjnego pozbawiania klientów możliwości zakupu jaj z klatkowego chowu kur niosek i obok oferty jaj wyłącznie z bezklatkowego chowu ściółkowego będzie proponowała zakup jaj także z dotychczasowych systemów produkcji. Sprzedaż droższych jaj wyłącznie z bezklatkowego chowu kur skończyła się spadkiem sprzedaży, a próby zastosowania promocji powodowały znaczne obniżenie marży dla producentów jaj, a tym samym spowodowały spadek rentowności produkcji.

Niejako w tle wyborczych debat, spotkań i sporów toczy się ważny dla polskiego rolnictwa przetarg na dzierżawę i rozbudowę terminalu zbożowego w Porcie Gdynia. Ogłoszenie wyników przetargu ma się odbyć 20 września br. Terminal pełni ważną rolę w eksporcie zboża z Polski (zdolność przeładunkowa tego terminalu wynosi ok. 5 mln ton zbóż rocznie), teraz także w ewentualnym tranzycie ukraińskiego zboża do krajów europejskich i pozaeuropejskich.Po wypowiedzeniu w kwietniu ub.r. umowy dzierżawy przez Konsorcjum Wielkopolskich Zakładów Tłuszczowych ADM i Cefetra B.V. z Rotterdamu (terminal dzierżawili od 2005 r.) tymczasowym dzierżawcą od 1 lipca ub.r. została spółka Mondry z Gdańska. Firma ta kontynuuje przeładunki zboża przy nabrzeżu Norweskim i ma je realizować podczas przebudowy nabrzeża Indyjskiego.Zarząd Morskiego Portu Gdynia zaprosił konsorcja do złożenia ofert dotyczących m.in. ceny dzierżawy, skali i warunków przeładunku. Ofertę złożył m.in. obecny tymczasowy dzierżawca, czyli firma Mondry razem z przedsiębiorstwem Chemirolem oraz Agrolokiem, dystrybutorem płodów rolnych. Zainteresowanie zgłosił także OT Port Gdynia, czyli firma już zarządzająca jednym z terminali w Gdyni. Wśród oferentów jest też Szczecin Bulk Terminal, który złożył ofertę razem z warszawskimi firmami doradczymi Tapini i Ribera. Przeładowywaniem zboża w Gdyni jest też zainteresowane konsorcjum złożone z gdyńskich firm Speed, Astar i NTA oraz Tridente z Warszawy.Udrożnienie sprawnego eksportu zboża z Polski stanowi kluczowy problem dla polskich producentów drobiu. Eksperci rynku zbożowego, w tym także paszowego, twierdzą, że wobec braku perspektywy szybkiego zakończenia działań wojennych na Ukrainie i przywrócenia eksportu ukraińskiego zboża z portów czarnomorskich potrzeba rozwoju transportu lądowego towarów rolnych przez kraje UE będzie coraz silniejsza.Będzie to miało istotny wpływ na kształtowanie się cen zakupu zbóż na polskim rynku, a tym samym na ceny sprzedaży pasz dla drobiu i w konsekwencji na opłacalność produkcji drobiarskiej. Bez uporządkowanej gospodarki zbożami w Polsce producenci drobiu będą narażeni na znaczne wahania cen zakupu pasz.

W brytyjskim „Financial Times” ukazał się artykuł dwojga korespondentów z Brukseli, w którym informują oni na podstawie rozmów z trzema wysoko postawionymi urzędnikami w KE, że KE rozważa okresowe powstrzymanie się przed wprowadzeniem bardziej rygorystycznych postanowień w zakresie dobrostanu zwierząt, w tym wprowadzenia zakazu chowu klatkowego kur niosek oraz dotychczasowych sposobów likwidacji piskląt kogutków po wylęgu piskląt kurek na fermy jaj spożywczych.Swoją decyzję KE opiera na opinii analityków rynku i produkcji drobiarskiej, w której twierdzą oni, że pospieszne wprowadzenie powyższych przepisów w obecnej sytuacji rynkowej spowoduje wzrost cen sprzedaży produkowanych w krajach UE jaj spożywczych (wyższe koszty produkcji jaj w systemie bezklatkowym w porównaniu do kosztów produkcji w systemie klatkowym), co wobec powszechnie panującej drożyzny żywności z powodu inflacji spowoduje dalsze ograniczanie sprzedaży jaj spożywczych oraz wyższe koszty produkcji (i sprzedaży) żywności zawierającej w swoim składzie produkty z jaj.Ponadto bardzo istotnym elementem sugerującym konieczność okresowego powstrzymania decyzji o wprowadzeniu zakazu chowu klatkowego kur niosek na terenie krajów UE jest problem importu jaj z krajów poza unijnych, głównie z Brazylii, Ukrainy i Tajlandii, które nie są i nie będą zobowiązane do przestrzegania przepisów ustanowionych w UE.Problem importu tańszej żywności z krajów trzecich jest od pewnego czasu bardzo ważnym elementem dyskusji w UE podnoszonym głównie przez rolników, ale także szeroko komentowanym przez producentów żywności i analityków rynków żywnościowych w UE. Bezkrytyczne zezwolenia wydawane przez KE na import taniej żywności na teren UE spotyka się z wyraźnymi protestami zarówno rolników, jak i producentów żywności i dotyczy nie tylko produkcji drobiarskiej, ale – szerzej – całego szeregu towarów żywnościowych.Coraz wyraźniej widoczny jest brak w KE jednolitej polityki działania w zakresie wprowadzania wymagań wynikających z przepisów „Zielonego Ładu”, dobrostanu i ochrony praw zwierząt, które podwyższają koszty produkcji w UE, a zwiększaniem importu taniej żywności z krajów spoza UE, w których takie przepisy nie obowiązują. Problem ten jest szczególnie poważny wobec nadprodukcji żywności w UE, co wiąże się z koniecznością eksportu tej żywności poza UE.

Aktywiści Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” domagają się od właścicieli „Fermy Drobiu Woźniak”, jednego z największych producentów jaj spożywczych w UE, zmiany technologii chowu kur niosek poprzez odejście od chowu klatkowego i przejście na chów bezklatkowy.Swój postulat popierają nagraniami video oraz wypowiedziami dwóch osób ze Stowarzyszenia „Otarte Klatki”, które pracując przez ponad miesiąc na fermie kur niosek w Wiosce, woj. wielkopolskie, należącej do „Fermy Drobiu Woźniak”, zaobserwowały liczne dowody braku właściwych warunków klatkowego chowu kur niosek wywołujących brak dobrostanu, cierpienie kur, liczne urazy i kalectwa włącznie do przypadków śmierci. Aktywiści Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” twierdzą, że na fermie brak jest właściwego nadzoru służb weterynaryjnych i domagają się również zaprzestania klatkowego chowu kur niosek, w którym to systemie utrzymywanych jest w Polsce ponad 80% kur niosek.W odpowiedzi na żądania Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” przedstawiciele „Fermy Drobiu Woźniak” twierdzą, że ww. postulaty mają charakter pomówienia i zgodnie z prawem prasowym zostaną zaskarżone w sądzie. Ponadto „Fermy Drobiu Woźniak” twierdzą, że produkcja jaj w należących do firmy fermach jest prowadzona zgodnie z obowiązującym prawem i podlega stałej kontroli służb weterynaryjnych.W swojej informacji dla mediów firma „Fermy Drobiu Woźniak” informuje, że protest Stowarzyszenia ma szerszy kontekst, bowiem od pewnego czasu lokalne władze oraz ludzie mieszkający w pobliżu fermy nie zgadzają się na tego typu produkcję, również na chów kur w systemie ściółkowym bezklatkowym. Ogólnie mówiąc, są przeciwni jakiejkolwiek wielkofermowej produkcji drobiu w ich okolicy.

Wśród różnych wypowiedzi na temat potencjalnego zagrożenia dla polskiego przemysłu drobiarskiego przez napływające z Ukrainy mięso drobiowe i jaja pojawiają się i takie, w których upatruje się w tej sytuacji wypracowanie dodatkowego zysku dzięki zainwestowaniu w wyższą jakość produktów drobiarskich, w tym zwłaszcza tych eksportowanych na wymagające pod tym względem europejskie rynki.Silnym argumentem za przyjęciem takiego programu postępowania przemawia m.in. fakt, że w dłuższej perspektywie czasu praktycznie nie mamy szans na powstrzymanie szybko rozwijającego się importu ukraińskiego mięsa drobiowego i jaj do krajów UE. Nie mamy szans m.in. także z tego powodu, że taki kierunek pomocy Ukrainie jest silnie popierany przez władze UE, a importem tańszego, produkowanego na Ukrainie mięsa drobiowego i jaj, są zainteresowane liczne państwa należące do UE. Swoje przekonanie opierają na prostej zasadzie, że to rynek, a dokładniej konsument, zweryfikuje słuszność takiego postępowania.Jeśli nie mamy szans na powstrzymanie ukraińskiego importu metodami administracyjnymi, skupmy się zatem na utworzeniu w Polsce nowych form technologii i przetwórstwa skierowanych na wytwarzanie produktów o podwyższonej jakości, np. typu Premium, wykorzystując do tego jako surowca ukraińskie mięso drobiowe i jaja.Przyjęcie takiego programu wymaga jednak istotnego wsparcia ze strony państwa, zarówno w sferze finansowej, jak i logistycznej oraz marketingowej. Przedstawiciele polskich producentów drobiu i jaj są gotowi do dodatkowego wysiłku w tym kierunku, ale sytuacja jest nagląca i wymaga szybkiego reagowania, czego nie uda się uzyskać wyłącznie środkami samego przemysłu drobiarskiego.Mówiąc wprost, branża drobiarska spodziewa się od władz nie tylko aktywności w kierunku powstrzymywania ukraińskiego importu i składanych w tej sprawie postulatów, ale także współpracy nad wypracowaniem nowych kierunków zagospodarowania mięsa drobiowego i jaj. W dobie silnej międzynarodowej konkurencji i rosnących wymagań ze strony konsumentów samo produkowanie mięsa drobiowego i jaj już nie wystarczy…  

Jeszcze półtora miesiąca temu (24 lipca br.) za jedną tonę pszenicy trzeba było zapłacić na paryskiej giełdzie MATIF 264,75 €, a już 8 września za tonę pszenicy na tej samej giełdzie trzeba zapłacić 214,75 € –prawie o 19% mniej. Za jedną tonę pszenicy na giełdzie CBOT w Chicago 25 lipca br. trzeba było zapłacić 279,34 USD, ale już 5 września br. zaledwie 210,35 USD –prawie o 25% mniej.W Polsce w woj. północnych cena pszenicy paszowej wynosiła 24 lipca br. 990 zł/tonę, a już 8 września 800 zł/tonę a – ponad 19% mniej, natomiast w woj. południowych cena pszenicy paszowej wynosiła 24 sierpnia br. 890 zł/tonę, a 8 września zaledwie 680 zł/tonę – ponad 23% mniej.Po prawie 1,5-rocznym zamieszaniu na rynku zbożowym cena pszenicy na giełdzie MATIF powróciła do poziomu ze stycznia 2022 r., czyli sprzed wybuchu wojny na Ukrainie. W styczniu 2022 r. cena pszenicy na giełdzie MATIF wynosiła średnio 226 €/tonę; najwyższą cenę trzeba było zapłacić w połowie maja 2022 r. – ok. 366 €/tonę pszenicy – ponad 38% więcej! Skala wahnięć ceny pszenicy na europejskim rynku, także na rynku globalnym, była trudna do wyobrażenia.Co więcej, firmy potrzebujące pszenicę do swojej działalności skupowały ją w pospiechu w ub.r. w okresie po żniwach, przez co cena skupu cały czas pięła się w górę aż do listopada ub.r. – potem już tylko spadała…Średnie ceny mieszanek paszowych dla drobiu staniały od początku br. do lipca o ponad 18%. Był to jeden z ważniejszych czynników zachęcających do zwiększenia produkcji mięsa drobiowego, która osiągnęła w pierwszym półroczu br. poziom blisko 1,6 mln ton i była większa o 7% w porównaniu do produkcji w pierwszej połowie ub.r. Analitycy rynku drobiarskiego przewidują dalszy wzrost produkcji mięsa drobiowego w drugiej połowie br.Produkcja mięsa drobiowego rośnie nie tylko w Polsce, ale także w skali globalnej. W tym roku osiągnie prawdopodobnie poziom 103,5 mln ton, tj. zwiększy się o 1,4 proc. przy równoczesnym wzroście konsumpcji, o 1,3 proc. do blisko 100,9 mln ton. Wzrostowi produkcji drobiu na świecie sprzyja też mniej ognisk grypy ptaków. Jest to być może skutek bardziej restrykcyjnego przestrzegania zasad bioasekuracji. 

Wydawałoby się, że potencjał znajdujący się w rękach genetyków w odniesieniu do drobiu został praktycznie wykorzystany w pełni. Trwające od kilkudziesięciu lat intensywne prace hodowlane pozwoliły przygotować dla producentów takie krzyżówki kurcząt brojlerów, kur niosek w stadach towarowych i reprodukcyjnych czy indyków, kaczek i gęsi, które maksymalnie wykorzystują swój genetyczny potencjał produkcyjny. Nadzwyczajne tempo wzrostu przy stosunkowo niskim zużyciu paszy umożliwia wyprodukowanie zaledwie w ciągu kilku tygodni kurczęta brojlery gotowe do uboju. Podobnie dzieje się w tuczu indyków i kaczek. Może w mniejszym stopniu dzieje się tak w odniesieniu do gęsi, gdzie pełen cykl odchowu jest niezbędny dla pozyskania ptaków o najwłaściwszym profilu smakowym i technologicznym mięsa.A jednak nic z tego! Organizatorzy produkcji drobiarskiej nadal oczekują od genetyków takich propozycji i rozwiązań, które – przynajmniej w niektórych dziedzinach – pozwolą na uzyskanie dalszego postępu, a co za tym idzie, kolejnego obniżenia kosztów i zwiększenia zysku.Jedna z najbardziej znanych drobiarskich firm hodowlanych ogłosiła w związku z tym wyniki konkursu na granty naukowe pozwalające uzyskać odpowiedź na aktualnie najbardziej kluczowe problemy światowego przemysłu drobiarskiego, przede wszystkim z dziedziny zdrowotności drobiu, zapobiegania chorobom i wymaganiom dobrostanu, które umożliwią obniżenie kosztów produkcji i poprawę jakości produktów drobiarskich (mięso drobiowe, jaja) przy zachowaniu prawidłowego zrównoważenia, a nawet jego poprawie.Wśród dziewięciu Grantów znalazły się m.in. takie, jak wykorzystanie techniki cyfrowego śledzenia zachowania się ptaków w czasie rzeczywistym podczas chowu, np. proces krycia w stadach reprodukcyjnych, wzmocnienie cech genetycznych kurcząt brojlerów służących polepszeniu dobrostanu czy zdrowotności przewodu pokarmowego, optymalizacji procesów pobierania paszy i wody. Obiecujące są prace genetyczne w kierunku selekcji takich krzyżówek kurcząt brojlerów, które będą bardziej odporne na zakażenia dzięki zdolnościom do ograniczenia stopnia rozprzestrzeniania się niektórych groźnych patogenów, np. Salmonelli.

Statystyczny Polak zjadł w 2022 r. 73,4 kg mięsa – informuje GUS. Jest to o 4,1% większe spożycie w porównaniu tego, jakie zanotowano w 2021 r. (70,5 kg/osobę). Oznacza to, że zapowiedzi o mniejszym spożyciu mięsa w Polsce nie sprawdzają się.Wg badań operatorów aplikacji zakupowej Listonic, wśród konsumentów korzystających z tej aplikacji największym zainteresowaniem w 2022 r. cieszyło się mięso z kurcząt (59,6% popularności), następnie mięso wieprzowe (16,7%) i mięso z indyka (15,2%), natomiast mięso wołowe prawie siedmiokrotnie mniejszym (8,5%) zainteresowaniem w porównaniu do tego, jakim cieszy się mięso z kurcząt. Preferencje te utrzymują się nadal w 2023 r.; mięso z kurcząt stanowi podstawę codziennej diety w znacznej większości polskich domów.Wzrost spożycia mięsa analitycy rynku mięsnego tłumaczą kilkoma czynnikami: wzrost zamożności społeczeństwa, różnice między deklaracjami w ankietach a rzeczywistym spożyciem oraz słabnące zainteresowanie roślinnymi zamiennikami mięsa. Wśród użytkowników aplikacji zakupowej Listonic popyt na roślinne zamienniki mięsa był w 2022 r. mniejszy o 63% w porównaniu do popytu w 2021 r., a tendencja ta utrzymuje się nadal w 2023 r.Trwają intensywne rozmowy nad rozwiązaniem problemu eksportu rosyjskich i ukraińskich produktów rolnych, w tym zwłaszcza zboża, oraz rosyjskich nawozów sztucznych morskimi szlakami transportowymi przez Morze Czarne. Importem ukraińskiego zboża zainteresowane są m.in. Chiny, Indie i Turcja, a także kraje południowej Europy (Włochy, Hiszpania). Jakiekolwiek próby pozytywnego rozwiązania tego problemu są blokowane przez Rosję, która domaga się wcześniejszego wycofania nałożonych restrykcji.Nadal brakuje wyraźnych deklaracji KE na temat skutecznego rozwiązania lądowego transportu ukraińskiego zboża do krajów UE, a potem – ewentualnie – do krajów afrykańskich: brak infrastruktury, wysokie koszty transportu i magazynowania oraz nadmiar zboża w UE. Kraje sąsiadujące z Ukrainą zapowiadają blokadę importu zboża z Ukrainy, jeśli KE nie zagwarantuje, że zboże to będzie przewożone rzez ich terytorium wyłącznie tranzytem do portów bałtyckich, śródziemnomorskich lub nad Morzem Północnym. W Polsce powyższym deklaracjom sprzyja katastrofalna sytuacja na rynku zbożowym w Polsce: już dawno oferowana przez skupy cena zakupu pszenicy nie była tak niska.

Bieżący numer